niedziela, 27 listopada 2011

Rozdział II

Gotowa byłam za dziesięć ósma, założyłam szare jeansy oraz czarne bolerko, włosy miałam spięte w koka. Zeszłam jeszcze na dół i nalałam sobie szklankę wody :
- Kochanie, gdzieś wychodzisz ? - wchodzą do kuchni spytała mama
- Taak. Idę z Lauren. - odburknęłam
-  Gdzie  ? 
- Nie wiem -  odpowiedziałam, kierując się w stronę drzwi
Bądź przed jedenastą. Kocham Cie !
Stałam przez chwilę na werandzie, zobaczyłam podjeżdżającą Lauren czarnym Chevroletem od razu się uśmiechnęłam. Podbiegłam do auta, otworzyłam drzwi u usiadłam na przednim siedzeniu, z tyłu siedziała moja druga przyjaciółka Rose miała rozpuszczone  długie ciemno brązowe włosy,  Lauren miała krótkie blond włosy które upięła w kucyk :
- Heej wam ! - krzyknęłam radośnie
- Cześć - opowiedziały równocześnie
- Nie uwierzycie co się stało . - posmutniałam - Mój " tata " wrócił
- hahahahahaha dobry żart - roześmiała się Rose
- Chcesz o tym pogadać ? - spytała Lauren 
- Nie dzisiaj . - uśmiechnęłam się
- Niech Rose opowie Ci co się stało - Lauren ruszyła i pojechałyśmy spod mojego domu
- Pisałam dziś z Chrisem -  w jej głosie można było usłyszeć radość - Zaprosił mnie na spacer i nie wiem czy pójdę.
Chris to oczko w głowie Rose, stara się o niego już od roku, jest blondynem z troszku dłuższymi włosami  o brązowych oczach, tak jak my ma 16 lat. Jednak nie jest on taki idealny, bawi się dziewczyna i myśli, że może mieć każdą.
- No i dobrze robisz. Nie idź, jeszcze Cie wystawi i będziesz przez niego płakać . Znowu ! - odwróciłam się do niej na siedzeniu, ona podniosła głowę i popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Nie wiem co mam robić - spuściła głowę - Nie chce znów przez niego cierpieć - rozpłakała się
- Ej bez płakania, bo cię wyrzucę ! - krzyknęła Lauren - Zaraz dojeżdżamy słoneczka
- A tak w ogóle to gdzie jedziemy ? - spytałam trzymając Rose za rękę
- Zobaczycie - uśmiechnęła się
Zaparkowałyśmy nad jeziorem, Lauren wyszła z auta i poszła szukać czegoś w bagażniku. Po chwili zawołała nas wysiadłyśmy z Chevroleta i zobaczyłyśmy rozłożony ogromny koc. :
- Piknik ? - spytałam
- Tak piknik - Odpowiedziała Lauren
- Emm .. a masz coś do jedzenia ? - spytała śmiejąc się Rose
Dziewczyna podeszła do bagażnika i wyciągnęła trzy koszyki. Mama Lauren upiekła nam ciastko i miałyśmy pełno pyszności. Cały wieczór leżałyśmy patrząc w gwiazdy, gadając i śmiejąc się. Dzięki nim zapomniałam o ojcu i o tych wszystkich problemach. Kolo jedenastej byłam już w domu, mama spała więc nie wiedziała kiedy przyszłam. Umyłam się, napiłam wody i ległam do łóżka . Napisałam Lauren i Rose sms'a  " Dziękuje za dziś . kocham was ; * "  położyłam telefon pod poduszkę i poszłam spać.

                                                        

2 komentarze: